Bard_Zerald - 2009-08-21 23:43:45

*Wojna wisiała na włosku, wszyscy czuli nerwową atmosferę. Twierdza znajdująca się na obrzeżach gór Mglistych była niewygodna dla orków. Wiadomo że od dawna planowali atak, ale dopiero teraz wydało się to realne. Wszyscy zdali sobie sprawę, że orkowie są niedaleko. Żołnierze byli już zagrzani do walki. Zebrali się na placu. Z twierdzy wyszedł Sirragh. Ubrany był w lekką zbroję dla maga, na ramieniu miał torbę a w ręce trzymał laskę.* Żołnierze! *Zaczął* Wywiad doniósł mi, że orkowie mają obóz niedaleko stąd. Nie czekajmy, aż zbiorą siły i zaatakują. Zniszczmy ich już teraz! To będzie nasza pierwsza wyprawa, macie szanse się wykazać! Do broni i pokażmy bydlakom z kim zadzierają!
*Żołnierze poszli do zbrojowni i wzięli ekwipunek. Wszyscy stanęli pod bramą. Sirragh spojrzał na nich.* Świetnie! Baczność! Meldować się *Krzyknął*
//Po kolei, zobaczmy ile chętnych//

Calthaniel - 2009-08-22 13:53:10

*Pierwszy w szeregu gotowych do walki żołnierzy stał elf. Blond włosy falowały na wietrze...jego postura nie była tak "wielka" jak u niektórych ludzi, lecz to tylko pozory...
Przy pasie huśtała się długa szabla z ostrzem lśniącym i rękojeścią imitującą wyglądem smoka. Nie miał innej broni...łuk nie spowodowałby dużych obrażeń orkom, więc pozostawił go w zbrojowni.
Nie miał na sobie zbroi...spowalniałaby jego ruchy, które muszą być niezwykle szybkie i zręczne. Miał na sobie lnianą koszulę, długie spodnie i skórzane buty. Twarz bacznie wysłuchująca przywódcy...ile osób zginie? Czy będzie wśród nich on? Musi brać to pod uwagę...lecz w imię wolności jest gotów zginąć!
Stał jako pierwszy w szeregu. Wystąpił z niego, robiąc krok na przód*
Starszy szeregowy Calthaniel gotowy na rozkazy!
*Powiedział donośnym i dumnym głosem. Po chwili cofnął się do szeregu i poprawił swą szablę, która była gorąca jak ogień..czyżby czary? Możliwe...a może po prostu mieszanka minerałów? To wie tylko elf, który ją dzierży...*

Thaard - 2009-08-22 14:47:15

*stojący w dalszych szeregach Thaard Ashran nie czekając mi chwili wykonał zwrot w lewo, zrobił krok w przód i ponownie wykonał zwrot tym razem w prawo i ruszył przed siebie. Zatrzymał się na równi w pierwszym szeregiem. Jako że stroje każdego żołnierza były takie same nie wyróżniał się niczym szczególnym. Jedynie bronią, półtora ręczny miecz przewieszony przez plecy.* Szeregowy Thaard Ashran! Gotów do działania! *na baczność stanął spoglądając na dowódcę.*

Malia - 2009-08-22 19:05:11

*Krok w przód uczyniłą również Malia. Nie miała zamiaru stac bezczynnie i wyczekiwac rannych, mimo ze byłą kobietą. O nie. Była w końcu wampirem, a jako szybka, zręczna i wytrzymała nie ma zamiaru siedziec bezczynnie. Miała na sobie zieloną tunikę i buty sięgające kolana. Przy pasie miała zawieszony lekki rapier - idealny do jej predyspozycji. Zasalutowała dowódcy i rzekła* Chorązy Malia Dhey melduje się na rozkaz

Anquelique - 2009-08-23 11:12:22

* Ona nie zamieżała czekać na nikogo. Wykonała krok w przód, a z racji, ze stała w pierwszym szeregu nie miała ciężko* Chorąży Anquelique Giselle melduje się.* rzekła salutując. Cóż... Może i magi nie wiele mogła zdziałać, lecz pokaże im, że... Jeśli tak myślą to się mylą. Odziana w strój podróżny niemalże. Spodnie z czarnej miękkiej skóry, lekkie buty i gorsetowa koszula, która podkreślała jej niezwykle szczupłą sylwetkę. Patrzyła na dowódcę uważnie*

Cimid - 2009-08-24 14:30:01

*Na placu tym również nie zabrakło jego... Tak Cimid też tam był... Nie stał w szeregu tak jak wszyscy, tylko gdzieś nieopodal. Nie był ubrany w szaty kompanii lecz w to, w czym zawsze na polowanie chodził ... Czyli ciemna bluzka na ramionach, również ciemnie lniane spodnie, które podtrzymywał pas ze złotą klamrą. Na stopach miał skórzane buty sięgające lekko za kostkę, a na plecach niósł ciężki, skórzany, brązowy płaszcz. Na głowie miał jak to na łowce przystało zarzucony kaptur. Zapytacie może czemu ów mężczyzna zbroi nie miał skoro idzie na walkę z orkami?. Powiada on " Płytowa zbroja czy nawet lekka skórzanka spowalniają ruchy człowieka " ... A jeśli chodzi o broń ... Miał on na plecach oszczep, przy pasie cztery noże do rzucania, a rękę jego zdobiła nietypowa broń, którą w lesie kiedyś na polowaniu znalazł. Nazwał ją " Pięść Niebios ". Była to rękawica zrobiona z tego samego materiału co kolczuga, mająca trzy kilkudziesięcio centymetrowe ostrza... Nie stanął na baczność, ani się nie zameldował. Czekał tylko, aż wyruszą. *

Rahela - 2009-08-24 19:17:44

Przy dłuższym wystawianiu się na działanie słońca, niektórzy mogli poczuć jak krople potu spływały mu po plecach mimo to w stanie spoczynku stali w równym szeregu. Kadeci jako najniższy szczebel wojskowej karier, bez belek na pagonach, mieli z góry narzucony wyjazd. Wśród nich, w skórzanym, przetartym na zgięciach trenczu stała kobieta z rękoma nonszalancko wpuszczonymi w kieszenie spodni skrojonych z tej samej, brunatnej skóry co płaszcz. Myślami dalece wybiegając poza plac apelowy a nawet przyszłościowo, chcąc znaleźć się w kulbace, na drodze prowadzącej do jakiegoś konkretnego celu. Komuś kto prowadzi migracyjny tryb życia, trudno jest zapuścić korzenie w jednym miejscu, wyczekiwać aż wszystko zostanie dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Poruszyła się, ściągnąwszy z nosa przedziwaczny wynalazek składający się z pary przydymionych, okrągłych szkiełek oprawionych w drut i spojrzała na czubki swoich butów. Ignorancja? Nie, tym razem po prostu zaprzestała obserwować ludzi których kompletnie nie zna a nie będzie oceniać ich wyglądu bo to kompletnie mija się z celem.

Bard_Zerald - 2009-08-25 02:15:03

*Sirragh spojrzał na żołnierzy.* Świetnie! Jest nas już wystarczająca liczba. Spocznij! *Powiedział i już spokojnym głosem powiedział.* Na wschodzie, za tą górą. *Sirr wskazał górę która była mniej więcej 500 metrów od zamku.* Mieści się obóz orków. Musimy tam dojść, tak, aby patrol nas nie spotkał, a jeśli już spotka żeby nie doniósł. Atak musi być z zaskoczenia, ponieważ orkowie mają sporą przewagę liczebną. Możliwe że ktoś zginie, lecz jeśli będziemy współpracować, damy sobie radę.  Dzielimy się na dwie grupy. Pierwszą poprowadzę ja. Idzie ze mną Calthaniel, Malia i Cimid. Drugą grupą dowodzić będzie Anquelique, z nią pójdzie Rahela i Thaard. Moja grupa zaatakuje obóz od frontu. Postaram się wesprzeć was moimi zaklęciami, i odwrócimy uwagę. Grupa druga w tym czasie zaatakuje obóz od tyłu, zabije dowódcę orków, a następnie ruszy wesprzeć grupę pierwszą. I pamiętajcie! Nawet na polu bitwy słuchacie się rozkazów dowódców! Wszyscy gotowi? Jakieś pytania?

Calthaniel - 2009-08-25 11:20:43

*Elf zmrużył oczy, ciągle patrząc na swego dowódcę. Pogoda była dzisiejszego dnia strasznie gorąca...Calthanielowi to nie przeszkadzało, gdyż był ubrany luźno...gorzej z okrami, którzy zawsze noszą swoje ciężkie zbroje, lub z tymi żołnierzami co mają swój pancerz...
Idzie w pierwszej grupie. Na słowa kapitana ułożył powoli, jakby z namaszczeniem, dłoń na rękojeści swej broni. Rozpiął jeden z górnych guzików swej koszuli, gdyż robiło się naprawdę nieprzyjemnie...a im większy i swobodniejszy będzie zakres jego ruchów, tym lepiej dla niego. Na szyi miał jakiś łańcuszek, lecz nie wiadomo co było na nim powieszone, gdyż schowane to było za koszulą. Wyciągnął to i ucałował. Był to pewnie symbol jakiegoś bóstwa...a może społeczności? Nie wiadomo...wyszeptał coś przy tym, jakby o coś prosząc i schował z powrotem za koszulę i zapiał guzik, który wcześniej rozpiął.
Nie obawiał sie jakoś specjalnie tej bitwy...wiedział że będzie pomyślna dla nich, że wygrają ją ludzie prawości, a nie śmierdzący orkowie. Oczywiście mogą polec...ale w słusznej sprawie...świadomość tego, napawała go siłą. Teraz czekał już tylko i wyłącznie na znak od kapitana*

Malia - 2009-08-25 12:24:44

*Piekące słońce nie było dobrym fantem dla wampira. Mimo iz byla uszczelniona przed promieniami slonecznymi to nie czuła się zbyt komfortowo. Miała nadzieję na deszcz. Wtedy mogłaby zrzucic wszystkie chusty owinięte wokoł jej głowy i rękawice. Rwała się aż do walki. To idealny sposób ażeby się jakoś wyładowac. Zginie? Nie wierzyłą w śmierc. Tyle razy udało się jej przed nią umknąc, iż zyskała wielką pewnośc siebie*

Cimid - 2009-08-25 13:35:43

*Cimid głowę ku górze skierował, aby na dowódce spojrzeć. Kaptur ściągnął.* Ja mam pytania... *Rzekł po czym ręką swą po czole przejechał, aby potu trochę " zdjąć ". Spocony był niemiłosiernie, lecz nawet przez chwilę nie pomyślał o zdjęciu swego płaszcza*.  Ile mniej więcej jest tych orków?. I drugie. Skąd wiesz, że uda im się zabić dowódce i przyjdą nam z pomocą?... Przecież jeśli rady nie dadzą, to i my również polegniemy...*Cały czas na kapitana się patrzył, lecz to nie był wzrok zaufania czy tam wierności*... Orkowie nie są, aż tacy głupi...*Po tych słowach wzrok z dowódcy ściągnął. Zakładając kaptur rzekł jeszcze niezbyt przyjaźnie*... Powinniśmy ten atak lepiej dopracować...

Bard_Zerald - 2009-08-25 13:59:39

Orkowie są głupi... A jeśli zabijemy dowódcę, to orkowie nie będą nas dalej atakować... przez jakiś czas. Orków jest mniej więcej dwa razy tyle co nas. Ale jeśli zaatakujemy z zaskoczenia, zabijemy dowódcę. Wtedy możemy nawet wycofać się. Ale większość z nas to na tyle dobrzy żołnierze, że damy radę tej grupce orków. Poza tym grapami dowodzą czarodzieje. Będą wspierać czarami żołnierzy. *Powiedział Sirragh poprawiając zbroję*

Malia - 2009-08-25 14:09:51

Myślę, że jednym ze sprzyjających warunków dla naszego ataku będzie deszcz *powiedziała na głos. W sumie to nie miało to jakiegoś większego znaczenia dla ogółu. Nie dała jeszcze żadnego wytłumaczenia, bo owego nie wymyśliła. Miała jednak cichą nadzieję, że nikt nie będzie się durnowato pytał. Ale w sumie nikt nie powinien tego zrobic. Kto by się chciał chwalic swoją rzekomą niewiedzą, pytając się jak idiota ' a po co?'. *Któryś z magów potrafi to zrobic?

Calthaniel - 2009-08-25 14:52:37

*Elf nie mógł wytrzymać...chciał już walczyć. Wystąpił z szeregu i powiedział* Naszą największą bronią jest wiara! Ty! *Powiedział wskazując palcem na Cimida* Mówisz jak wieśniak, a nie wojownik! Na ten tytuł trzeba zasłużyć! Nie boję się orków, jeśli będzie trzeba to zginę, ale przeleję jak najwięcej ich brudnej krwi! I Bóg mi świadkiem że nie będę odstawał, gdy inni będą dzielnie znosić swe rany!
*Powiedział głośno i dumnie...był dumny..z tego że jest elfem, że ma szanse pokazać swą siłę i że sie nie boi. Po  tych słowach poprawił swe złote włosy, które rozwiał wiatr i wrócił do szeregu, ponownie kładąc swą dłoń na rękojeści szabli*

Thaard - 2009-08-25 14:53:29

*stał w milczeniu słuchając o czym rozmawiają. Widział że atak i odwrót będą bardzo szybkie i zakończą się powodzeniem*

Rahela - 2009-08-25 15:21:34

Zebrała się pod boki, bo teraz właśnie sytuacja stała się ciekawsza, gdy zaowocowała w dyskusję i oby nie zamieniła się w wewnętrzny konflikt który rozpieprzy wszystko i osłabi znacznie wyprawę. Nie ma bowiem nic gorszego jak skłóceni członkowie grupy zmuszeni do współdziałania. Brak wtedy porozumienia a przeciwnik może nas wybić jak kaczki. Optymizm i stanowczość kapitania może napawać pewnością, pod warunkiem że ma konkretny plan i rozważył wszelkie możliwości niepowiedzenia. Wypowiedz Sirra była taka...frywolna i pełna wątpliwości jednakowoż autorytet jaki wzbudzał swoim stanowiskiem pewnie zaimponował niejednemu kadetowi. W tym momencie bardziej integrowała się z tokiem myślenia Cimid'a niżeli altruizmem Calthaniel'a. Wyniosły, dumny, no ale tak chowane są elfy. Deszcz? Całkiem niezła myśl gdyby nam pogoda sprzyjała ale chyba teraz nie będą odwalać jakis taniec zaklinacza deszczu?!

Cimid - 2009-08-25 15:26:12

*Gdy usłyszał " Mówisz jak wieśniak, a nie wojownik " to kąciki jego ust uniosły się lekko w górę. Śmiech, a może chowanie gniewu... Wzrok na Elfa skierował* Ten z dużymi uszami i wyglądem jak jakaś dziewoja... *Kiwnął głową w stronę mężczyzny, który nazwał go wieśniakiem* Ma może i rację, że nie gadam jak wojownik, ale ja myślę, a nie kieruję się dumą. Jeśli zaatakujemy to nie będziemy mogli się tak szybko wycofać, więc zastanówcie się jeszcze raz... *Po tych słowach podszedł bliżej elfa po czym cicho rzekł... Można to nazwać było szeptem* Zobaczymy czy potrafisz walczyć na polu bitwy, czy tylko gadać...*Odwrócił się do niego plecami po czym kontynuował swoją wypowiedź*... Wy elfy zazwyczaj tylko mówicie...*Kończąc swoją wypowiedź zaakcentowaną na TYLKO powolnym krokiem ruszył w kierunku miejsca, w którym stał od początku apelu...

Calthaniel - 2009-08-25 15:32:16

*Nauczono go szacunku do innych ras, więc postanowił zachować pewne przemyślenia dla siebie* Skoro tak mówisz człowieku...*Powiedział chcąc aby kłótnia się nie rozrosła. Czekał na rozkazy, lub kolejne, wątpliwe przemyślenia...*

Bard_Zerald - 2009-08-25 16:28:15

Zrobimy tak jak powiedziałem. Jeśli wszyscy będą trzymać się planu. *Spojrzał na dwóch mężczyzn znacząco.* To wszystko się uda. Deszcz... niestety, ale deszczu ja wam nie stworzę. Jestem zaklinaczem a nie szamanem. *Powiedział pod nosem.* Dobrze, nie marnujmy czasu. Ruszajmy. *Powiedział i ruszył w stronę góry.* Grupa druga ma iść bokiem. Nie mogą nas zobaczyć razem.*Obejrzał się za siebie* Grupa pierwsza! Kurwa idziemy wszyscy a nie tylko ja!

Malia - 2009-08-25 19:36:58

*Troche niezadowolowa z zaniechania jej planu, zrobila zwrot w strone dowodcy i podbiegla do niegy, szybko znajdujac sie u jego boku. Na razie nie wyjmowala rapieru z pochwy - nie bedzie szla na orkow z golym ostrzem.* Ruszyc dupska! *mruknela jeszcze za kapitanem. Na co oni czekaja? Na amnestie?*

Calthaniel - 2009-08-25 19:41:29

*Mężczyzna spojrzał na Cimida i uśmiechnął się lekko kącikiem ust* No to zobaczymy jak ludzie radzą sobie w walce... *Powiedział. Nie było to jakaś złośliwa wypowiedź...zwykła chęć konkurencji, bo przecież nie żywił do swojego kompana żadnej urazy. Mężczyzna ruszył za swym dowódcą. Spojrzał w górę chcąc stwierdzić jaka będzie pogoda. W końcu jako elf potrafił to wyczuć..czuł to w powietrzu i w aurze, która była wszędzie obecna. Na deszcz się nie zapowiadało, chyba że ktoś czarów użyje. Spojrzał znów na Cimida, lecz po chwili znów przed siebie. Jak można oceniać elfa po wyglądzie, skoro sam wygląda jak krasnolud? No może gdyby był mniejszy...ale tam, nie ważne*
Mam nadzieje że po wszystkim "obrócimy" trochę trunku w karczmie...
*Rzekł, nie za głośno, ale tak by grupa w której był mogła go spokojnie usłyszeć*
Wypiję Twoje zdrowie człowieku...
*Powiedział zerkając na Cimida. Dlaczego zwraca się do niego "Człowieku"? Pewnie przez te jego docinki na temat rasy elfów...*

Bard_Zerald - 2009-08-25 19:51:41

*Sirr szedł szybkim krokiem, miał wyostrzone zmysły, i czuł dopływ adrenaliny. Zaczął grzebać w torbie żeby sprawdzić czy wszystkie eliksiry są na swoim miejscu. Są. Kapitan podrzucił laskę i ruszył. Byli już prawie przy górze. Nie widział już drugiej grupy.*

Cimid - 2009-08-25 20:03:02

*Szedł cały czas za kapitanem... Co tu dużo gadać chciał obić dupska kilku orkom... Wzrok na Elfa skierował* Wnioskuję po twoim wyglądzie, że wypijesz nie za dużo... *Kąciki jego ust ponownie w górę się uniosły. Widać było, iż dogryzanie Elfom sprawiało mu wielką przyjemność... Kaptur na razie z głowy ściągnął... Pot cały czas z niego spływał. To z gorąca, czy może ze strachu?... Kto to wie. Chyba On sam nawet tego nie wie... Oszczep poprawił, na noże swe przez chwilę popatrzył, ręką w której miał broń zwaną " Pieść Niebios" kilka razy poruszył...* Gotowy... *Powiedział sam do siebie po nosem. Widać było w jego oczach niepewność. Widać było, że nie do końca ufa swemu przywódcy, ale cóż*...

Malia - 2009-08-25 20:07:55

*Dziewczyna wywrocila oczyma do gory. Co za dzieci* Zamknac sie *rzucila krotko mierzac ich wzrokiem. * Zostawcie sobie sile na orkow. Jeszcze dzisiaj bedziecie wspolnie opijali zwycistwo nad tymi plugawymi istotami * dodala jeszcze i zamilkla rowniez*

Calthaniel - 2009-08-25 20:24:47

Bo ja, człowieku, nie piję po to tylko, żeby stracić równowagę...*Powiedział i uśmiechnął się do Cimida. Poprawił pas na którym jego szabla wisiała i znów powiedział do ów człowieka* Miałem kiedyś przyjaciela, który był bardzo do Ciebie podobny...no może przesadziłem...*Poprawił szybko sam siebie i kontynuował*...ale faktem było że dość podobny był...Amras Inglorion się zwał, niestety poległ...ironia życia. Podczas bitew mu się udawało, a jakiś awanturnik w karczmie zabił go...*Powiedział, a jego źrenice rozszerzyły sie tak mocno, że niemal całkowicie zanikły jego zielone tęczówki* Ale...tu go pewnie nikt nie zna, więc produkować się nie będę... *Powiedział i spojrzał przed siebie, w głębokim zamyśle... .
Nie musi on się do walki przygotowywać...ona jest w nim i jeśli będzie trzeba, to ją wyzwoli...póki co jest w nim schowana i czeka na orków*


//mój post nad postem Sirra :P//

Bard_Zerald - 2009-08-25 20:29:16

*Żołnierze szli, aż znaleźli się przed obozem orków. Widać było ogrodzenie zrobione z palów, a na środku była brama. Żadnej warty nie było. Siragh dał ręką znak żeby żołnierze zaczekali, a następnie podszedł do bramy i wyciągnął z torby butelkę z bliżej niezidentyfikowaną zawartością i sakiewkę z jakimś proszkiem. Położył butelkę pod bramą, otworzył ją, a następnie zaczął sypać proszkiem po butelce i, odsuwając się w stronę żołnierzy. Zrobił linię łączącą jego i bramę. Następnie dotknął laską proszku, a ten zapalił się błyskawicznie i ruszył w stronę buteleczki.* Dobrze, do ataku! *Krzyknął Sirragh idąc w stronę bramy szybkim krokiem. Proszek dostał się do butelki, a butelka wybuchła, otwierając bramę na tyle, że dało się przez nią przejść.*

Rahela - 2009-08-25 20:53:10

Wzrok wniosła ku powale, bo w kapitanie dwa razy więcej inicjatywy niżeli w pani Anquelique, Thaard także nie wyglądał na dusze towarzystwa. Palce nerwowo zatańcowały na rękojeści, gładząc ażurowa osłonę na dłoń. Z pewną dozą zazdrości spojrzała na niknącą za horyzontem ekipę pierwszą, w momencie kiedy oni tkwią jeszcze jak kołki w jednym miejscu.
- Ruszyć dupsko, łatwo powiedzieć.-Przeniosła pretensjonalny wzrok na chorążego. Wreszcie. Ruszyli lasem w dół strumienia Letar który okrążał wzgórze, a które musieli okrążyć brodząc w korycie, po kostki wody. Liczyło się dobre lekkie, pełne obuwie z grubą podeszwą zapobiegającą zranienie w stopę gdyż brzegi usiane były kamieniami tworzącymi nierówną powierzchnie. Przetrwali drogę w całkowitym milczeniu, Rahel zajmowała się obserwacją terenu i własnymi przemyśleniami, panował całkowity brak integracji grupy. Na domiar złego w lesie nie doskwierał może gorąc ale wysoka wilgotność i zacienienie stwarzające idealne warunki do wylęgarni komarów tnących równo.
Dotarli na tyły wroga jednak nie wyłaniali się zauważywszy poruszenie w szeregach tych bezmózgich masach. Czyżby grupa pierwsza już rozpoczęła atak? Uzbrajali się, wydając z siebie jakieś skrzeki. W odległości W odległości 15 sążni stał wigwam dużych rozmiarów, końce jego burty zaczepione były o dzidy, zaś na szczycie tych znajdowały się na wpół gnijące już głowy nie do zidentyfikowania. Rozpocząć atak czy poczekać aż ich czujność zostanie do końca uśpiona?

Calthaniel - 2009-08-26 11:21:04

*Elf wraz z całą swą grupą czekał tam, gdzie rozkazał ich przywódca. Źrenice rozszerzył się tak mocno, że zielone tęczówki prawie zniknęły. W walce staje sie kimś zupełnie innym... . Nagle wybuch. Orkowie oczywiście nie pozostali na swych miejscach, bo po chwili można było usłyszeć bicie w bęben wojenny i dmuchanie w róg, na znak alarmu. Po chwili już dziesięciu orków było za wysadzoną w powietrze bramą, trzymając w dłoni miecze, który normalny człowiek mógłby unieść tylko w dwóch. Potworne ryki orków rozdarły ciszę, niczym ostrze płachtę, a niebo ni stąd, ni zowąd zostało pokryte ciemnymi chmurami. Chyba nikt nie musiał czekać na jakieś specjalne rozkazy od kapitana. Elf powstał i od razu ruszył ku orkom, jednocześnie wyciągając swą szablę z pochwy. Nikt nie widział, że elf ma schowaną na plecach, za koszulą także drugą szablę. Wyciągnął ją i skrzyżował w taki sposób, aby szable zrobiły półkrąg dookoła niego. Wtargnął między dwóch orkówi wyprostował w ciagłym biegu szable. Okrowie padli, przecięci do połowy... Mężczyzna wydał z siebie ryk, jakby chciał wyzwolić z siebie siły*

Anquelique - 2009-08-26 12:57:46

* Ona również słyszała już pierwszą grupę* Mam nadzieję, że zapamiętaliście plan!*odezwała się do swojej grupy i obdarowała ich jedynie lekkim uśmiechem. Nie wiedziała czy przeżyją, ale trzeba było w to wierzyć i... Walczyć.* Ruszamy!*krzyknęła i machnęła dłonią z wcześniej już przygotowanym zaklęciem. Część ogrodzenia przeszła w zapomnienie. Ruszyła pierwsza. Na czele. Wolała zaryzykować najpierw sama.* Szukamy dowódcy. Zabijamy go i idziemy pomóc reszcie!*wydała dodatkowo rozkaz. Tak dla przypomnienia, po czym zaczęła zabijać pierwszych ukazujących się orków. Wiedziała, ze tym sposobem grupa pierwsza może zyskać nieco na czasie. Wszak atak od frontu i od tyłu każdego wprawiłby w osłupienie.*

Bard_Zerald - 2009-08-26 14:57:06

*Sirr podbiegł do najbliższego orka i dźgnął go laską. Ork odskoczył, a następnie zaczął się palić. Sirr uśmiechnięty oglądał biegającego palącego się orka, który już chyba przestawał się palić bo przestał biegać. Kolejny ork zaatakował. Zadał prosty cios po linii pionowej. Sirr odskoczył w bok. Uśmiechnął się półgębkiem i powiedział do orka.* Tylko na tyle cię stać? *Zaśmiał się i stworzył tarczę, od której odbił się topór orka. Sirr postanowił przestać się bawić i wykorzystując wytrącenie z równowagi orka rzucił go buteleczką w głowę. Miał ją specjalnie przygotowaną. Buteleczka była z delikatnego szkła, więc rozbiła się na głowie orka. Ork rozdrażniony podniósł topór, a następnie uderzył innego orka.* Więcej ich tu jest niż myślałem... *Pomyślał na głos.* Wytrzymajmy jeszcze chwilę, grupa druga jest już na pewno niedaleko*Krzyknął Sirr do swoich żołnierzy*

Calthaniel - 2009-08-26 15:11:20

Trzeba zaatakować sam środek! *Krzyknął elf do swego przywódcy, lecz póki co żadnych rozkazów nie otrzymywał, wiec zostawał przed bramą. Jedną z szabli uderzył orka z lewej strony, tak że lekko się zakręcił, a drugą szybko pociągnął od drugiej strony, tak że po chwili głowa orka odbijała się po zimnej i udeptanej ziemi. W międzyczasie jeden z orków zaszedł go od tyłu i zamachnął się mocno. Calthaniel poczuł ból w klatce piersiowej. Zwrócił ostrza do tyłu i przebił brzuch orka. Dotknął dłonią miejsca, gdzie ork go trafił. Trochę krwi...jedno żebro lekko nacięte, więc nic takiego* Kapitanie! Trzeba zaatakować zbrojownię! *Krzyknął. W jego stronach orkowie potrafili posługiwać się łukami...tak czy siak - zbrojownia powinna zostać przejęta. Elf zwrócił szybko swój wzrok na obóz orków...czyżby widział w środku drugą grupę? Cholera wie...*

Cimid - 2009-08-26 15:24:40

*Łowca nie zaatakował tak szybko jak wszyscy... Wyczekał i oto znalazł sobie swego przeciwnika, który biegł właśnie w jego kierunku. Przez krótszą chwilkę mężczyzna wpatrywał się w swoją ofiarę nie ruszając się nawet o krok, czy to w tył, czy obojętnie w jaki kierunek... Lecz, gdy ork był już na tyle blisko, że " Pięść Niebios " mogła go dosięgnąć. Łowca szybkim, mocnym ruchem dłoni uderzył w brzuch orka przebijając mu ów brzuch... Nawet taki stwór nie miał szans przeżyć.*...Jeden... *Rzekł tylko po czym oszczep z pleców zdjął i w kolejnego rywala rzucił... Dostał w plecy lecz nie padł. Cimid widząc to zdziwił się lekko, lecz natychmiast rzucił  nożem w swego wielkiego przeciwnika. Los sprzyjał dziś Łowcy i ów ten ork z oszczepem w plecach dostał w głowę... Tego nie mógł przeżyć*... Dwa...*Widać było, iż z tego, że dwóch orków zabił czuł się zadowolony.*

Bard_Zerald - 2009-08-27 18:56:06

*Spojrzał na orka który dobijał swojego ziomka, a następnie strzelił w brzuch potwora powietrzem tak, że jego wnętrzności znalazły się kawałek za nim. Wyczuł że nie ma już magicznej mocy. Sięgnął ręką do torby, ale nie mógł znaleźć butelki, a jeden z orków to zauważył i rzucił się na kapitana. Sirr wziął laskę w dwie dłonie. Zacisnął na niej ręce z całej siły i przygotował się do uniku.* Gdzie ta grupa pierwsza? Powinni już dawno tu być. Pewnie mają kłopoty z dowódcą. Utrzymajmy się jeszcze trochę czasu, nie zażądam odwrotu, koniec jest zbyt bliski! *Krzyknął odskakując na bok przed wielkim mieczem orka. Wykorzystując wybicie z równowagi kopnął orka, lecz z niewielkim skutkiem, bo zamiast wywrócić się, potwór tylko zachwiał się trochę do tyłu. Sirr bez namysłu uderzył do laską w głowę. Tym razem się wywrócił. Miecz leżał wbity w ziemie. Odrzucił laskę i wziął go do ręki. Trudno mu było nim władać dwoma rękami, wyglądał na lżejszego, w końcu orkowie walczyli nimi jedną ręką jakby to były patyki. Ork już się podnosił, ale Sirr niewprawnym ruchem dłoni uderzył nim bestie. Ork zawył z bólu. Sirr trafił go w klatkę piersiową, ale miecz utknął. Sirr odskoczył od okra, może tym razem będzie miał czas na znalezienie buteleczki. Odsunął się i zaczął szukać. Ork w tym czasie wstał i wyciągnął topór. Krew lała się, ale ork spokojnie mógł wytrzymać jeszcze kilka godzin. Sirr wyciągnął buteleczkę i wypił jej zawartość, a następnie od razu wyprostował ręce w stronę orka, lecz ork był szybszy. Uderzył Sirra z pięści. Sirrowi zrobiło się ciemno przed oczami, i po chwili poczuł gwałtowny ból w pobliżu oka, ale nie miał czasu na myślenie. Przeturlał się w bok, uniki chyba były jego głównym atutem. Topór trafił obok jego ręki. Ork nadepnął na Sirra jedną nogą, żeby nie ruszał się zbytnio, a następnie podniósł topór. Sirr wyciągnął szybko ręce i krzyknął zaklęcie. Z jego rąk wystrzeliła błyskawica, a ork odskoczył i w drgawkach zaczął umierać na ziemi. Sirr wstał, lecz widać było po nim, że nie da rady walczyć zbytnio. Czyżby grupa druga poległa? Oby zabiła dowódcę. Spojrzał na swoją grupę. Żołnierze radzili sobie dobrze... przynajmniej oni. Sirr podniósł laskę i rozejrzał się. Musiał być ostrożny, ponieważ tym razem już nie da rady odskoczyć.*

Malia - 2009-08-27 20:27:33

*Dziewczyna wparowała na sam środek majdanu wyjmując ostrze z pochwy. Teraz zacznie sie zabawa. Nie stała tam długo sama. Po kilku sekundach jakiś ogromny, spasiony potwór rzucił się na nią z toporem. Wymierzyl cios prosto w dziewczyne, ale ta zdolala szybko zrobic unik, bo parowanie ciosu byloby bez sensu. Bydle zminilo taktyke : posuwalo sie do przodu, a wiec logicznym bylo to, ze Malia musiala sie cofac. Gdyby zapedzil ja w rog, byloby po niej.  Konieta musiala szybko wymyslic jakis plan, przy okazji uciekajac od wielkiego topora. W koncu, gdy ork się zamachnąl, dziewczyna ponownie zrobila szybki unik i korzystajac z czasu wbila ostrze w bok potwora. Zielonoskory zawyl wsciekle, lecz walczyc mogl nadal*

Rahela - 2009-08-27 22:53:46

Odczekała aż przywódca znajdzie się cztery stopy z przodu, ruszając na prawe skrzydło. Nie spodziewała się problemów większych z orkami, to może i silne masy cielska ale tracą dużo na zręczności i refleksie. W takim układzie siły się równoważyły, dodać też trzeba że trudno jest trafić w coś znacznie mniejszego. Jakby tego było mało, ciężkie uzbrojenie ograniczało ruchy zaś z drugiej strony czekało ja bojowe zadanie- ominąć napierśnik i wbić ostrze w miejsce łączenia gdzie nie napotka żadnego oporu. Wpierw lewicą z pochwy przy udzie wydostała sztylet obusieczny, prawica dobyła rapieru. Czas działać.
Wpierw zmierzyć jej się przyszło z orkiem niższym a tęższym niżeli normalny okaz. Chciał ciosem z góry przepołowić ją toporem. Uniknęła ruchu, uciekając w lewy bok, a sztych jej oręża ciął pod jego pachą miała nadzieje że przerwała tętnice. Obejrzała się za siebie i to był pierwszy błąd dzisiaj wykonany. Nad jej głową ze świstem przeleciał nadziak, wbijając się nieopodal w ziemię. Zobaczyła przed sobą następne, olbrzymie plugastwo, zaś na drugim planie, tuż za nim wychynął pan i władca- przywódca we własnej osobie. Nie było mowy o pomyłce, wyglądał na  wyższego stażem i o wiele lepiej ubrany. Hełm z byczym porożem zdobił jego głowę zaś bielmo na prawym oku znaczyło zaprawienie w boju- to był ich cel. A może nie? Na ramieniu olbrzyma spoczęła koścista dłoń osobnika którego twarz niknęła w mroku kaptura, który zdecydowanie nie był orkiem, a mimo iż chodziło to nie zdawało się istotą żywą. Aura jaką tworzyło wokół siebie napawała niepokojem. Tego plan nie obejmował.
- Co do cholery...- Zdążyła zaledwie wyrzucić z siebie to słowa bo widok przesłonił jej szarżujący nań wróg, właściciel nadziaka, z drugiej zaś strony topór-mistrz. W ostatnim momencie padła na ziemie i przeturlała się w bok, nie widząc jak dwie masy zderzają się ze sobą w kolizji.

Anquelique - 2009-08-28 08:41:11

* Nie mogła pozwolić, aby któryś z jej grupy stracił coś więcej niż kończynę. Zauważyła dowódcę. Zrzuciła płaszcz ukazując lekką zbroję wyrobu elfów. Wiadomym było, że mają one specjalne właściwości. Czarne spodnie z miękkiej skóry wyeksponowały jej długie zgrabne nogi, lecz nie czas na to... U pasa miała przepasane twa miecze, których szybko dobyła. Wiedziała, że kiedyś się przydadzą. Wrzasnęła wściekle i ruszyła na orki co to zderzyły się ze sobą dopiero co. Zwinnie wskoczyła na kark dowódcy i rzuciła szybkie spojrzenie na Rahelę.* Zajmij się drugim!*krzyknęła zaczynając kończyć ich zadanie. "Trzeba będzie pomóc tamtej grupie..." pomyślała jeszcze nim wbiła ostrze tuż koło ramienia orka. Zaraz w miejscu gdzie kończył się kirys.*

Calthaniel - 2009-08-28 09:26:20

*Elf nie mógł czekać na cud i na kolejne posiłki...przywódca nie wydawał rozkazów, a za palisadą orków mogła właśnie ginąć druga grupa. Rozglądnął się dookoła czy żaden ze stworów na niego nie biegnie, po czym ruszył pędem w stronę wysadzonej bramy. Wybiegł kolejny ork, który biegł także prosto na niego. Gdy byli już blisko, Calthaniel skulił się mocno, w ciągłym biegu i przejechał bestii szablą po piszczelach. Ork zawył z bólu i padł na ziemie, lecz oczywiście ciągle żył. Mężczyzna wyprostował się i wbił mu drugą szablę w kark, w miejscu łączenia się hełmu i zbroi. Teraz już nigdzie nie ucieknie. Wbiegł na teren orków i stanął w miejscu. Wysilił słuch...po chwili usłyszał że coś zmierza w jego stronę...coś znacznie mniejszego od orka..no i szybszego. Uskoczył w bok, lecz nie zdążył i strzała wbiła mu się w udo na wylot, zahaczając lekko o kość. Elf zacisnął zęby z bólu. Złamał grot i wyciągnął strzałę z nogi. Nie dobrze...teraz jego ruchy będą znacznie wolniejsze i bardziej uzależnione od krwawiącej nogi. Wstał i podniósł koszulę, a zza paska spodni wyciągnął sztylet, którym cisnął w stronę orka-łucznika. Łucznik jak to łucznik...ciężkiego pancerza nie miał, ani tym bardziej hełmu żadnego, wiec sztylet gładko wbił mu się w oko. Rozejrzał się w poszukiwaniu drugiej grupy, gdy nagle spostrzegł dwie znane mu kobiety i wielkiego orka, który wyróżniał się znacznie od innych. Zaczął biec jak najszybciej tylko mógł w jego stronę, lecz to bardziej przypominało chód sportowy, niż bieg. Gdy był tuż za plecami bestii i miał go po cichu uśmiercić, ów ork musiał wyczuć jego obecność, po wielki łokieć zawędrował w stronę elfa. Calth upadł na ziemie z krwawiącym, jeśli nie złamanym nosem. Uniósł jedną ze swych szabli i wbił ją orkowi w stopę. Ich domniemany przywódca zawył i obrócił się do elfa. Uniósł go za jego lnianą koszulę i spojrzał mu prosto w oczy, po czym odrzucił gdzieś w lewo na beczki z piwem. Elfi mężczyzna krzyknął z bólu, gdyż nadcięte wcześniej żebro, właśnie pękło...*

Cimid - 2009-08-28 11:24:28

*Widząc, iż wszystko jest nie tak jak powinno być. Prawie każdy leży, prawie każdy ma coś rozcięte, czy połamane*. Mówiłem, że trzeba to przemyśleć...*Powiedział sam do siebie po czym całkiem przypadkiem rozglądając się dookoła, zauważył elfa lecącego w beczki*... Ahh...*Wydobył tylko z siebie po czym ruszył w jego kierunku. Gdy stał już prawie przy mężczyźnie, zauważył tego niby orka, który podobno przywódcą był i dwie swe kompanki walczące. Dlaczego zauważył dopiero teraz?... Przecie ork wielki był. Nie wiadomo.*...Nie wiedział co ma robić...* Po prostu tak jakby spanikował. Spojrzenie swe na elfa skierował po czym począł biec w stronę przywódcy przeciwników... Wyskakując chciał wbić swe trzy ostrza w plecy istoty... Lecz gdy mężczyzna był w powietrzu ten niby ork zdążył zareagować zaskakująco, szybko jak na tak duża istotę. Łowca z powietrza znalazł się w ułamku sekundy na ziemi. Przez chwilę ciemno przed oczyma miał, lecz gdy ocknął się, wstał pokręcił parę razy głową po czym za rękę lewą się złapał... Złamana?. Nie, ale nie wiadomo od czego miał ją rozciętą od barka, aż po łokieć. Ponownie wzrok na elfa skierował po czym podszedł bliżej*. Co robimy?...*Co?. Spytał się elfa?. Niemożliwe, a jednak. Chciał współpracować z istotą o szpiczastych uszach...*

Rahela - 2009-08-28 13:37:24

Oj nie jest tak łatwo ubić przywódcę, nie wystarczy skoczyć i wykonać jedne cięcie. Masz do czynienia z doświadczonym w połowie rzec można, myślącym ogromem mięśni. Masywna góra naciągnęła ramię nad swoja potylica i z łatwością zrzuciła kapłankę na ziemię jak natrętnego owada. Czuł posokę krwawą, która wylewała się w okolicach obojczyka, dotknął rany a widząc krew rozsierdził się wydając przeraźliwy okrzyk rozdzierając gębę uzbrojona w szereg pożółkłych zębów. Dwa razy z pięści wymierzył w swój napierśnik. W tym czasie postać znajdująca się w cieniu przywódcy wyciągnęła skostniałą dłoń przed siebie, zaklęciem w języku pradawnym, zrozumiałym jedynie dla elfa, wywołał gwałtowny napływ powietrza zwalający przeciwników z nóg w promieniu siedmiu metrów.
- Zabij ich, zabij!- Zaskrzeczała nieznana postać, a głos jego poniósł się jak echo pośród walczących. Później...dosłownie się ulotnił.
Rahela chwile leżała na ziemi jak zahipnotyzowana, głos Angu doszedł doń acz zdążyła zaledwie dźwignąć się na kolana gdyż zaklęcie chwilowo przyblokowało ją.

Ps. Jak się nie znajdzie MG co zrobi tutaj porządek to chyba zrezygnuje. No chyba że to miała być właśnie taka sesja. "Icha! ciachu ciachu i do dom."

Anquelique - 2009-08-28 20:26:41

* Odskoczyła, lecz wiedziała, że długo tak nie wytrzymają. Widziała co stało się z elfem. Nie za specjalnie chciała, aby zginął tutaj. Wiedziała, że mogła mu pomóc, jednak teraz nie miała jak. Przywódca prawdopodobnie został rozwścieczony, a ich sytuacja nie rysowała się najlepiej. Ciekawa byal jedynie gdzie jest kapitan. Dał im trudne zadanie i myślał, że sobie poradzą? To byłoby zbyt łatwe. Ta chwila nieuwagi wystarczyła, aby dziewczyna została zmieciona ciosem, gdzieś na bok. Siła odrzuciła ją. Dało się usłyszeć jedynie huk wpadającej w jakieś skrzynie enderki. Jęknęła cicho. Ogromny ból w dłoni sparaliżował ją chwilowo, choć była w pełni świadoma tego co się dzieje. Nie zmierzała również sama zginąć. O nie... Uniosła się do pozycji siedzącej,. aby wstać po chwili. Prawa dłoń była niesprawna. To wiedziała, choć... Nie była bez szans. Rozpostarła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Miecze zgubiła przy upadku. Myślała gorączkowo pilnując, aby "ork" nie narozrabiał zbytnio.*

Calthaniel - 2009-08-28 22:26:05

*Calthaniel wstał trzymając się za żebra. Noga krwawiła mu ciągle, a ból był nie do zniesienia. Spojrzał na człowieka i podszedł na odległość dwóch metrów od orka - przywódcy, a ów człowiek był naprzeciw niego, ale za orkiem. Wziął głęboki oddech, co nie było łatwe i krzyknął* Hej Ty! Ciągle żyje, kiepsko Ci poszło! *Po czym spuścił głowę, gdyż ból w jego klatce piersiowej był coraz większy. Może i to było dziwne, ale ork doskonale rozumiał ludzki język...pewnie dlatego też został przywódcą. A może nie rozumiał, ale tylko usłyszał? Cholera wie...faktem jest że spojrzał na niego i zaczął powoli, nie bojąc się ani nie spiesząc iść w stronę elfa. Czerwone oczy błyszczały spod jego hełmu, a klatka piersiowa ruszała sie jak oszalała. Nie mógł ruszać sie zbyt szybko, gdyż miał przebitą stopę. Elf spojrzał na człowieka i znacząco położył dłoń na swej szabli...ork był skupiony na nim, więc mógł zaatakować od tyłu, a wtedy elf szybko by go dobił...lecz czy się uda?*

Bard_Zerald - 2009-08-30 14:04:15

*Sirr strzelił pierwszego lepszego orka błyskawicą. Starał się pomóc, lecz ciemna mgła zasłaniała mu oczy.*

www.eurora.pun.pl www.centrumkonoha.pun.pl www.birthofshinobi.pun.pl www.nms.pun.pl www.budownictwo3.pun.pl